Mój dzisiejszy wpis powstał przy okazji metamorfozy moich starych mebli z Lulu. I głównym założeniem nie było pokazanie Wam od deski do deski jak zmieniła ona swój kolor, ale zainspirowanie Was do odważnych zmian we wnętrzach. Moja fascynacja ciemniejszymi kolorami w domu powoli nabiera intensywności, i tak jak do niedawna spytano się mnie jakiego koloru chcę mieć ściany, szafę, komodę, witrynę czy łóżko odpowiedź była jednoznaczna – białego, tak teraz biały pozostaje bardzo w tyle za innymi (o zgrozo!) bardzo intensywnymi barwami. Oczywiście biel to kolor ponadczasowy, szlachetny i idealny jako baza, ale kiedy aura za oknem zaczyna skłaniać do wyciągania wełnianych kocy i cynamonowych świec z dna szafy, to znak, że należy wprowadzić cieplejsze, ciemniejsze, bardziej soczyste, barwy, które otulą nas swoim urokiem w deszczowe jesienne wieczory.
Ale ten wpis, to nie tylko chęć pokazania, że pozornie niepasujące do siebie kolory, z zupełnie niepochodnych palet kolorystycznych dobrze współgrają. To również próba zachęcenia Was, do cieszenia się małymi radościami. Ja tego uczę się każdego dnia, a najlepszymi nauczycielami w tej dziedzinie są dzieci. One robiąc coś, nie myślą o dniu jutrzejszym, że trzeba rano wstać, co je czeka w kolejnym dniu zmagań na arenie życia 🙂 dzieci żyją tu i teraz, i każda najmniejsza rzecz sprawia im radość, czasami mam wrażenie, że to nieprawdopodobne jak coś może je cieszyć.. i chyba tajemnica szczęścia tkwi w czerpaniu radości z tych małych przyjemności, na które składa się całe nasze jestestwo. Jak każdemu zdarza mi się narzekać, choć staram się nad tym coraz bardziej panować, a przez to być bardziej świadoma swojego bycia tu i teraz. I tak w momencie, kiedy okazało się, że pewna rzecz w moim życiu nie wypali, nie poszło coś po mojej myśli, byłam smutna, trochę zła, ale szybko się otrzepałam i stwierdziłam ok, to zrobię coś mniejszego, mniej spektakularnego, co poprawi mi humor i przywróci na tory pozytywnego myślenia.
A że największą przyjemność sprawia mi wyposażanie mojego nowego świata ;), jakim jest dom, i wprowadzanie w nim kolejnych zmian najbardziej odpręża, zabrałam się za metamorfozę komody:) pomagał mi w tym starszy syn, przeszczęśliwi gdy otrzymał w dłoń wałek, wczuwał się niesamowicie w zadanie i to dodatkowo potęgowało moją i jego radość 🙂
Do malowania już standardowo wykorzystałam farbę kazeinową marki Liberon, tym razem wybrałam kolor Egejski błękit. Kolor jest bardzo głęboki, matowy, komoda robi wrażenie jakby była pokryty tkaniną. Nakłada się banalnie prosto, a co dla mnie najistotniejsze, przed nałożeniem farby mebel nie wymaga żmudnego czyszczenia! 🙂 póki co zamontowałam stare uchwyty, ale niedługo je zmienię i też wam polecam ten sposób na metamorfozę, bo niejednokrotnie za pomocą takiego szczegółu jak uchwyt, mebel zmienia totalnie swój styl!
To część mojej sypialni, którą obecnie najczęściej okupuję (poza łóżkiem, a raczej póki co materacem;)) Nie mam wielkiego ciśnienia na łóżko narazie, oczywiście pewna wizja jest, prawdopodobnie sami będziemy ją wykonywać, ale jest jeszcze wiele innych „ważniejszych” tematów do wykończenia w domu, więc stwierdziliśmy, że łóżko poczeka. Wygodny duży materac i tak nam rekompensuje dotychczasowe spanie w mieszkaniu na kanapie w salonie :D. I to kolejna rzecz, która potwierdzafakt, że nie potrzeba nam fajerwerków, spektakularnych zmian, aby się cieszyć, cieszyć tym co mamy 🙂 Wszystko tkwi w naszej głowie, i oczywiście mam ambicje, a fakt, że coś ciągle zmieniam w domu o tym świadczy, natomiast to tylko rzeczy materialne, które sprawiają radość, ale nie są istotą szczęścia. Jeśli nie znalazłabym jego w sobie, w miejscu, w którym jestem, tylko czekałabym, aż zakończę kolejny ważny projekt (na chwilę obecną czytaj – dom) z najlepszych, najwyższej klasy materiałów i dodatków, to jestem pewna, że nie czułabym żadnej radości. W pogoni za szczęściem często zwyczajnie nie dostrzegamy faktu, że ono jest tu i teraz, nie w przyszłości. Ta odmalowana komoda to swego rodzaju symbol, który mi przypomina, że nie ma sensu przejmować się w życiu rzeczami, na które nie mamy wpływu, jeśli coś złego się wydarzy, należy zrobić coś, co sprawi nam pewną radość, pozwoli z innej perspektywy spojrzeć na sprawę i w konsekwencji przyniesie zadowolenie, a przecież z małych radości składa się pełnia naszego szczęścia:)
Do przeczytania,
Lulu