Dzisiejszy wpis miał się pojawić na blogu bardzo, bardzo dawno temu, kiedy mały A. jeszcze biegał po moim brzuchu, a ja zaczynałam przypominać wieloryba. Wieloryb odpłynął, A. ma już prawie 10 miesięcy, więc chyba czas najwyższy, żeby podzielić się z Wami moim odkryciem sprzed roku 🙂
Przemierzając mazurskie drogi, które z G. bardzo lubimy i mamy do nich niezwykły sentyment, nigdy nie natknęlibyśmy się na tak cudowne miejsce, które było dane nam odwiedzić w naszą rocznicę ślubu. In the middle of nowhere, 30 km od Augustowa, częściowo piaszczystą drogą dociera się do pięknego dworu położonego na skraju Jeziora Stackiego. Wokół nie ma nic, tylko przyroda, z którą bliżej już być się nie da. Sam dwór nie jest duży, do kompleksu też należą ciekawe domki, które raczej nazwałabym małymi willami, oraz niezwykle zaaranżowane centrum SPA.
Sam dwór jest cudownie wykończony, tak bardzo w stylu Lulu, że aż ciężko to opisać. Każdy element dekoracji jest bardzo przemyślany i ciekawy. Przez pierwsze popołudnie chodziłam po tym miejscu jak po galerii. Jednak to nie tylko wnętrza robią klimat tego miejsca, ale fantastyczna obsługa, której może pozazdrościć niejeden właściciel hotelu. Ludzie przebywający w tym miejscu czują się jak w domu, właścicielka cały czas trzyma rękę na pulsie i może to właśnie powoduje, że wszystko jest perfekcyjne. Przekraczając progi Masuria Arte czułam się od razu zrelaksowana. Długą podróż rekompensowała mi cisza i bliskość przyrody.
Kolejna rzecz to kuchnia. Cudowne śniadania przygotowywane z produktów uprawianych na miejscu urzekają swoją prostotą ale i klasą. Zakochałam się w konfiturze z czerwonej cebuli, ale nie zabrakło tam pysznego ciasta z porzeczkami czy kolorowych koktajli dodających energii od samego widoku 🙂
Masuria Arte to olbrzymie połacie jezior (aż 4), łąk, lasów i mazurskiego świeżego powietrza. Polecam wycieczki rowerowe, w odkrywaniu wspaniałych zakamarków, jeszcze nie odkrytych przez masową turystykę. To naprawdę miejsce, które urzeka, świetny wybór nie tylko dla par, samotnych wypraw, ale też rodzinnego wypoczynku. Dzięki temu, że jest z dala od „cywilizacji”, nasze baterię ładują się po stokroć szybciej!A całej załodze dziękujemy za wspaniałe ugoszczenie i piękny prezent 😉